Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nikogo coby bojów nucił mi piosenkę,
U kogobym o swoich, o swój kraj zapytał!
Nikogo coby łzami zapłakał mojemi
Nigdzie — nigdy — nikogo — w niebie i na ziemi!
Nikogo! — ona jedna, mech na uschłém drzewie,
Została ze mną — leci, gdzie burza powionie,
Kędy los mię poniesie — nie pyta się, nie wie,
Towarzyszyła w życiu, została przy zgonie!
O! biédna!

(słucha)

Idą — nie — to wiatr stuka —


(chodzi niespokojnie)

Późno! I tak już długo ten człowiek jéj szuka —
Gdzieby się podziać miała? — Może poszła daléj?
Wówczas, gdym się pociechy, spodziewał nareście,
Ach! ta myśl —

(biega i słucha)

ogniem piekła duszę moję pali —
Wzięliście ludzie wszystko! — jéj tylko nie weźcie,
Bogactw mi nie żal, życia — sławy i imienia,
Lecz ją — utracić wówczas gdy była tak bliska,
O! — idą! — nie! —

(słucha)

To sroższe nad wszystkie cierpienia —
Nędzny! —

(uderza się w głowę)