Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   36   —

Bo tu się tyle płomieni skupiło!
Męki dzisiejsze, przypomnienia stare,
I przyszłość straszna i wieczność bez końca,
Którą mi mściciel napisał na czole.
Wieczność dłuższa od życia światów, życia słońca
Wieczność! i zawsze męki upodlenia — bóle
Wieczność i zawsze ognista korona
Na czole moje włożona —
Będzie mi podłość moją wypiekać na czole
Przypominać żem walczył i walczył daremnie,
Przypominać żem upadł, upadł tak nikczemnie,
Że ręce moje skute, wymierzone kroki,
I ja com miał sługami gwiazdy i obłoki
Będę się zawsze włóczył po téj garści kału
Po téj nędznéj drobnéj ziemi —
Będę z niéj prochy zbierał, pracował po mału,
By piekło zaludnić niemi.
Ha! tu na ziemi jeszczem równy z tobą!
Tu się ta walka, którą ci przysiągłem,
W któréj upadłem — toczy lat tysiące,
Toczy sroga, zażarta tak jak była w niebie,
Tu Boże, twoich ludzi odbieram od Ciebie.
Tu serce twe zakrwawię — tutaj jeszcze Boże —
Ja szatan, ja zepchnięty — Ciebie upokorzę —
Patrz! ześléj im syna, co umarł na krzyżu,
Który błysnął im niebem przed oczyma duszy —