Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krzywousty był także młodziuchny a ojciec mu pozwolił... ty mnie weźmiesz z sobą.
— Ale wojny niema jeszcze! — odparł król.
— Niema? ale wszyscy wiedzą, że ona będzie — ciągnął dalej Zygmunt. — Naprzód, jeżeli szlachta się sprzeciwi ojcu, pobijemy z Rejnerem szlachtę, rozpędzim ją; panowie senatorowie pouciekają, a my z niemcami, włochami i z naszemi pułkami wyciągniem w pole.
Mamy kozaków też...
Król i śmiał się i ramionami rzucał.
— Któż ci to wszystko plecie? — zapytał.
— Kto? — paplał młody tupiąc nóżką — wszyscy, wszyscy. Wiadomo, że będzie wojna, a naprzód sejm trzeba...
Władysław nie dał mu dokończyć. Wysoki, cienki, w niemieckim stroju pedagog, który wszedł za królewiczem, stał za nim napróżno usiłując go nakłonić do milczenia. Król po niemiecku zwrócił się do niego z wymówkami, że dziecku dozwala słuchać i powtarzać baśnie.
Tak się ten dzień zakończył, ale nazajutrz niepokój zamiast się uśmierzyć, zdawał rosnąć.
Od godziny dziewiątej już zamek oblegały kolebki senatorów.
Jeden z pierwszych przybył powracający z podróży ks. Albrecht Radziwiłł, którego król szanował ale się obawiał, bo go sobie niczem zjednać nie mógł, gdy szło o sprawę publiczną,