Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skie stroje. Za niemi szły chorągwie rzemiosł cechowe, hajducy pana wojewody krakowskiego, żółto-niebieska chorągiew panów Kazanowskich, tatarowie księcia Dominika, jego kozacy, hajducy biskupa krakowskiego, niezliczone oddziały panów senatorów, chorągwie królewskie pancerne, usarze skrzydlaci w lamparcich skórach na ramionach, kopijnicy ze złoconemi kopiami, których proporce wlokły się po ziemi, a naostatek sami dygnitarze koronni i litewscy konno, lśniący od złota i drogich kamieni. Orszak wspaniały był prawdziwie króla godnym i Władysław z dumą na niego spoglądał.
Francuzi mogli się tu przekonać lepiej jeszcze niż w Gdańsku i Warszawie, jak był bogatym ten kraj, który na oko się im wydawał tak ubogim i nędznym.
Król, dnia tego zdrowszy, jechał pod wspaniałym baldachimem, niesionym przez radnych miasta, na pięknym koniu, poprzedzany przez Kazanowskiego z laską marszałkowską w ręku, gdyż Opaliński nie był przytomnym, obok siebie mając z jednej strony księcia Karola, z drugiej francuzkiego posła p. de Brégy.
Wojewoda pomorski, marszałek królowej, z drogiemi kamieniami błyszczącą laską poprzedzał wytworną kolebkę Maryi Ludwiki, która siedziała w niej sama jedna. Osiem jak śnieg białych koni, strojnych we wstążki, ciągnęło powóz cały sre-