Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która tu główną gra rolę. De Brégy nic nie znaczy. Resztę winy — dodał — złożyć będziemy musieli na pannę Amandę.
Z niechęcią i oburzeniem przerwał mu mowę Władysław.
— Ja na to pozwolić nie mogę, ty wiesz... mam do niej przywiązanie, które czas uczynił trwałem. Nie chcę najmniejszej jej uczynić przykrości, nie dozwolę na to.
— I sądzisz — przerwał Kazanowski — że życie się tak da ułożyć, aby ją królowa obok siebie cierpiała? że Amanda potrafi się zachować tak skromnie, tak cicho, aby nie wywołała gniewu i sama nie zaszkodziła sobie. Niemka jest gwałtowną. Im więcej okażesz jej słabości, tem wymagać będzie coraz dobitniejszych jej dowodów. Gotujesz sobie nieskończone węzły do rozplątywania.
Marszałek poruszył ramionami.
Władysław milczał długo.
— Mam mocne postanowienie — rzekł w końcu — pozostawić Mandzię na tem stanowisku, jakie przy królewiczu zajmowała. To jej pobyt na zamku tłumaczy i moje u niej odwiedziny.
— Któż uwierzy? — szepnął Kazanowski.
— Niech myślą co chcą! — zawołał król — powtarzam ci, nie ustąpię...
— A Guebriant nie wyjedzie ztąd, przeko-