Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

męztwa jakie objawiał, widać było, że, słaby, trwożył się już własnem postępowaniem.
Sam musiał powątpiewać czy wytrwa, gdyż zcicha powtarzał sobie: Wytrwam! nic mnie nie ściągnie z tej drogi.
Uczta uroczysta w wielkiej sali, w której z boku stał opróżniony królewski, przygotowany dla państwa młodych stół na cztery stopnie podniesiony nad posadzkę, z krzesłami pod baldachimami, przeciągnęła się długo.
Mimowoli oczy gości zwracały się ku temu stołowi, przy którym brakło pary królewskiej, ale nikt nie śmiał dać poznać po sobie, jakie to obudzało uczucie. Jedna pani de Guebriant zdradzała się ruchami i mową gorączkowo podnieconą.
Książe Karol siedział niemy z oczyma na talerz spuszczonemi, zaledwie odpowiadając na zadawane mu pytania. Oprócz francuzów, liczni senatorowie, kilku cudzoziemców składali towarzystwo, któremu Kazanowski czynił honory domu.
Późno już goście wstali, pani de Guebriant zażądała udać się do przeznaczonych jej pokojów i wszyscy zwolna opuścili salę, wynosząc z niej przykre jakieś uczucie, a rozbudzoną następstw ciekawość.
Marszałek Kazanowski chciał ztąd wprost się udać do króla, lecz dowiedziawszy się, że dotąd