Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśl rozpaczy Ojcowskiéj, jeżyły mi się włosy — krew stygła.
Posłaniec wrócił wieczorem bez żadnéj odpowiedzi, szeptali coś długo, i słyszałam jak rozpowiadał P. Dorocie.
— Stary wziął list i poszedł z nim do Proboszcza, bo sam przeczytać nie mógł. Gdy mu Xiądz wytłómaczył o co chodziło, porwał się z ławy, zacisnął pieści, krzyknął i zawował. Nie chcę jéj znać, nie chcę jéj widziéć, niech do mnie nie powraca — ja jéj nie przyjmę — To nie moje już dziecko — Hańbę naprowadziła na moje siwe włosy, na dom mój, na poczciwéj matki pamięć — Niech nie wraca, nie ma dla niéj ojca, nie ma dla niéj domu.
Próżno Xiądz mitygował Ojca, próżno mu wmawiał że to jedyne dziecko, że sam winien oddawszy do takiego domu. Próżno perswadowano, wybiegł z plebanij, a posłańcowi rzucił ze wzgardą tylko. —
— Powiedz jéj, niech sobie szuka domu,