Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapomni młodość, człowiek wlecze życie, jak kajdaniarz taczkę za sobą, i nie czuje jéj ciężaru — ale poszedłszy myślą głębiéj w siebie, nieuwierzycie, jaki to ból, jakie to straszne cierpienie! — Mój miły Boże, nie byłam i ja przeznaczona, na taką smutną starość! — a kiedy przyjdą na myśl młodsze lata i łzy z niemi przychodzą — O jak to smutno wspomniéć — jak smutno! —
Rodzice moi byli ludzie zamożni, szlachta okoliczna; siedzieli prawda na zagonie, ale na swoim własnym. Mieliśmy tam w Podlasiu, koło Wisznic, kawał ziemi, kawał łąki, i domek taki śliczny, maleńki, wybielony, wycacany, podwórko piaseczkiem żółtym wysypane, pośrodku grusza stara i studenka, podle ogródeczek, a w nim i jabłka czerwone i wiśnie czarne i słoneczniki kwitły żółte i maki krasne i ruta na grzędzie — O! ta ruta, ta ruta, wiłam z niéj wianki rówiennicom, a nie uwiłam sobie i