Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ Panie wszelka praca się płaci, miałażby ta jedna?
— Ta jedna nic nie daje, prócz, przy najszczęśliwszym składzie rzeczy — trochę sławy — a sławą żyć niemożna, chyba umarłym.
— Ależ przecie to nie wszędzie tak jest? spytał oburzony autor.
— A gdzie jest inaczéj, to jest źle, odrzekł bibliopola — bo tam piszą dla piéniedzy nie z natchnienia, i piszą pośpiesznie, piszą co diabła warto.
To mówiąc bibliopola podał Rękopism naszemu autorowi, a popatrzywszy mu w oczy, już serjo spytał.
— W istocie żal mi Waćpana, co Waćpan umiész? —
— Jakto? Panie. —
— Do czego czujesz się zdolnym? — oprócz tysiąc złotowych tragedij?
— Niewiém.
— WPan niémasz żadnego funduszu?