Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom IV.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

płynę, z jaką szczęśliwą falą — Utinam! Ale tymczasem długów mam po uszy i to całe moje mienie — Czas mój spływa, na projektach, na redagowaniu dziennika, w którym coraz więcéj sam pisać różnie się podpisując, muszę; na gawędce w kochanéj kawiarni. Wiész że Julka nietylko doskonale zastąpiła Karusię, ale ją dla mnie przeszła. Nie bardzo ładna i to właśnie dobrze, dla mnie to prawie wszystko jedno, a konkurencij się nie lękam.
Co Karusia to świetny los zrobiła! powinna ci całe życie być wdzięczną, żeś ją od kominka i garnuszków wywiódł na świat i popchnął między ludzi.
Wprawdzie mógłbym się dopomniéć o honor początkowéj jéj edukacij, ale ci ustępuję przez wzgląd na krok stanowczy, co mi tyle i kłopotu i piéniędzy kosztował.
Po twoim wyjeździe zdawało się z początku, że ten ciężar spadnie na mnie, ale Kara doskonale wiedziała, żem goły, a ma-