Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapewne ich wejrzenia, nie począł jednak rozmowy i nie dał im widziéć nawet, że o tém wiedział; oni napróżno krążyli pół słówkami go zaczépiając, milczał i malował. Była to skromność czy duma? Ja myślę że ostatnie uczucie, naturalne w artyście, na którym zwykle się nie poznają. Uznane jeniusze są łatwe i poufałe, niepoznani ludzie, osłaniają się dumą swoją, bo bez niéj rozbili by się, o zwątpienie. Niepostradana wiara w siebie czyni ich dumnemi i utrzymuje przy życiu. Po długiém oglądaniu obrazów, na które gospodarz wcale się zdawał nie zważać, poszli wreszcie obejrzéć resztę mieszkania, które pośpiesznie przebiegli, nie zastanawiając się mimo nie ustannych obserwacij Grzesia, który wszystko admirował i admirować im kazał.
Nazad potrzeba było powracać przez pokój w którym pracował artysta.
— Musisz się z nim poznać, rzekł August do Stasia.