Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Śpią tutaj.
— Już czas, rzekł strażnik.
— Pójdziemy, zawołał chłop.
Żydzi jak martwi nie odzywali się.
— Ot, mówił Jow do nich, tak najlepiéj będzie, pójdziemy z panem strażnikiem razem, ón najlepiéj przeprowadzi; a to niewiele będzie kosztować.
I śmiał się z przestrachu żydów; których ledwie przekonać mógł iż im pan strażnik nic nie zrobi Nad rankiem byli już w Galicij.
Ale to dopiéro połowa i najłatwiéjsza połowa wyprawy dopełniona była — przejść do Galicij najłatwiéj, chodzi o to jak wrócić i jak przewiéść towary. Żydzi wiedzieli dobrze, że płacąc pięćdziesiąt procentów, można dostać towary przewiezione już na naszą stronę, bez wszelkiego frasunku; ruszaj tylko w konie i strzeż się sprawnika lub Strapczego, żeby o nakładne świadectwo i o plomby nie spytał. Ale żydom chciało się