Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I że mój ojciec był taki mądry, to ón nic téż nie robił, tylko czytał a kiwał się za stołem; a moja matka to i arędę brała i gospodarowała i handlowała, i pieniądze chowała i nam szpeklorów przyjmowała, aż wyrósł mój starszy brat Dawid. Nas było z łaski Bożéj dosyć, pięciu braci i trzy siostry. Siostry powychodzili za mąż, jedna do Berdyczowa, druga aż do Brodów za bogatego kupca, trzecia taki za tutejszego żyda. A były bogate, wzięły po trzysta rubli posagu.
Jak ja zaczął chodzić, a był szpektor do starszych, to mnie zaczęli po trosze uczyć. Nu, prawda, że dobrze uczył, ale bił po głowie mocno. A wszystkiego trzeba było uczyć się nabożeństwa, choć z xiążki, na pamięć, bo my liter nie znali, a już czytać musieli. Już tego nie zapomnę nigdy, jak bywało siedzi nas trzech bachurów za stołem w alkiérzu, jeden na kuferku, drugi na stołku, trzeci na beczce wywróconéj i drze-