Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowy, te prywacje, ruch przymusowy, wpłyną na mnie lepiéj, niż długi ten spoczynek...
— Ale kiedyżeście wy spoczywali? — przerwała Hela... pozornie chyba, nie dano wam nigdy odetchnąć swobodnie...
— Siedziałem zamknięty, rzekł król — to mnie zniszczyło... Rachuję na ruch. My dzieci rycerzy, stworzeni wszyscy jesteśmy do czynu, do działania, do konia nie do zatęchłych izb i tych więzień, w których nas trzymają obowiązki...
Wierz mi — ufaj — wyzdrowieję na powietrzu...
Zresztą sam widok wojska doda mi otuchy, mówił daléj, wszyscy przyznają, że Sobieski ma siły znaczne i jak najpiękniéj wyćwiczonego żołnierza...
A! ten Pac! dodał zaciskając ręce, ten Pac... który Litwinów dotąd zebrać nie mógł i tak się ociąga... Naglę go i zaklinam listami codziennie. Niewiem nawet na pewno gdzie jest w téj chwili.
— W. królewska Mość, smutnie poczęła Hela, macie ufność w Pacach...
— Bo oni jedni zostali mi wierni, od pierwszéj chwili stojąc przy mnie, wtrącił Michał żywo.
— Tak — niestety — ciągnęła daléj Krajczyna, ale oni to więcéj pono czynią przez niechęć ku Hetmanowi Sobieskiemu niż przez miłość dla was...
Zawahała się nieco i spuściła oczy.
— Mój mąż, któremu jako litwinowi chodzi wielce o to, aby Litwa nie pozostała w tyle... dowiaduje się pilno o tem co się tam dzieje na Litwie. Utrzymuje on, że Pac mógłby oddawna połączyć się z Sobieskim, gdyby chciał i że antagonizm tylko wstrzymuje go.
— A! to być nie może — zawołał gwałtownie Mi-