Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Prażmowski zobaczywszy go i poznawszy, podniesionym jeszcze krzykliwszym głosem, zawołał.
— Zdrajcy! zdrajcy! precz ze zdrajcami!
Dla balwierza jawnem było, iż mogło zbliżyć się — konanie... Tem pilniéj wysyłał co chwilę po doktora.. który nie nadchodził... Kapelan, który nadbiegł i począł nakłaniać do usposobienia i modlitwy, doznał takiego samego jak włoch przyjęcia, Prymas odepchnął go, wołając.
— Zdrajca! wszyscy zdrajcy! precz odemnie — nikogo niechcę...
Prawie gwałtem balwierzowi się udało wreście uspakajającą miksturę wlać mu w usta, która po chwili odrętwiająco działać zaczęła... Wołania i jęki wyrywały się jednak z ust starca, dopóki sen sztuczny, ciężki, gorączkowy nie zamknął mu powiek.
Około łoża powoli ściągnęło się co było starszych sług i dworu Prażmowskiego... Wszedł na ostatek i wynaleziony z trudnością zwykły lekarz Prażmowskiego Almer, niemiec. Poszeptawszy z balwierzem krótko, zbliżył się do łoża, wyszukał ręki i pulsu, głową potrząsnął i padł na siedzenie u węzgłowia...
W tym że momencie, jeden z synowców Prażmowskiego, wpadł przelękły do sypialni... Wiedział już o odwiedzinach królewskich i łatwo mógł przewidzieć ich skutek...
Ze zwieszoną nad łożem głową postał chwilę i zwrócił się do Almera.
Niemiec ręce rozpostarł, podniósł je dogóry, westchnął, dając poznać że stan chorego był rozpaczliwy.
Godzina może upłynęła w złowrogiem milczeniu. Coraz szypszy i cięższy oddech chorego słyszeć się da-