Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ironiczny uśmiech zaigrał na jéj ustach.
— W. Królewska Mość — nie lubisz go? — zapytała.
— Wypłacam mu wzajemnością — odparł Michał zawsze apatycznie — odpoczątku mego panowania ten człowiek się nie kryje z nienawiścią dla mnie, zrywa Sejmy, kraj podburza, — wietrzy...
— Walczy za swe przekonania — przerwała królowa — zresztą słyszałam iż ma prawa wielkie, a granic ich nie przekracza. Najlepszym tego dowodem że W. Królewska Mość nic mu uczynić nie zdołasz.
— Duchownym jest — to go osłania — odparł król.
— I ma więcéj przyjaciół w kraju od W. Króla Mości — dodała Eleonora z widoczną przyjemnością, dokuczając mężowi.
Michał, nawykły do tych przekąsów, obojętnie jadł tym czasem i cały się zdawał jedzeniem zajęty...
To upodobanie w wykwintnéj kuchni, które było słabością biednego króla, obudzało w Eleonorze rodzaj obrzydzenia, z którem się nie taiła. Niekiedy szydersko się wyraziła o obżarstwie... a sama, umyślnie nie jadła prawie przy stole...
Tego dnia przez cały ciąg obiadu, Prymas był przedmiotem rozmowy, którą król podsycał mało.. Pod koniec Eleonora wstała nie czekając na Michała i zostawując go przy owocach...
Odwiedziny Prymasa... były tego dnia pogłoską i nowością, która wszystkich zajmowała...
Prażmowski stary i schorzały, zdawał się odżywionym i pokrzepionym. Zamknął się po obiedzie i długo z nim nad listami pracował... Twarz miał pod wieczór rozjaśnioną, tryumfującą..