Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co wy sobie myślicie? hę? zjedzą nam husarze i wojsko z Senatorami razem czterysta wołów? cztery tysiące baranów, drugie tyle z czubem jagniąt, sto jeleni, pięciu łosiów, parę tysięcy zajęcy, kilkadziesiąt dzików, pięć tysięcy par kuropatw, sześć tysięcy indyków, trzysta bażantów — i cieląt już niewiem wiele...
Szlachta za głowy się chwyciła...
— Tak, tak, śmiał się z ich podziwienia O. Czesław, ale pamiętajcie, że król prowadzi z sobą pułki całe, a to naród żarłoczny... czeladź i ciury też powietrzem nie żyją.
— A cóż oni wypiją!! zawołał okrągły szlachcic.
— O! tego ani wymierzyć, ani obliczyć — pucował O. Czesław, samego przedniejszego wina hiszpańskiego i węgierskiego beczek dosyć naściągano.
— I co to kosztować będzie! zamruczał Piotrowski...
Zakonnik się rozśmiał.
— Króla JMci dosyć, a i klasztor nie mało, bo my choć zakonnicy ubodzy, nie możemy dopuścić abyśmy też panu coś naszemu nie przynieśli. Gdyby mu to przynajmniéj na szczęście było! westchnął mnich, ale. — Ręką zamachnął i umilkł.
— A dla czegoż nie miałby być szczęśliwym? — odparł Piotrowski.
Czesław długo nań patrzył.
— Bo te królewskie i cesarskie małżeństwa, rzekł, kojarzą się na los szczęścia... Nie znają się z sobą przyszli małżonkowie, a często jedno z nich kogo innego ma w sercu, a innemu rękę oddać musi...
Na dwoje babka wróżyła!
— Nasz król — począł Piotrowski — nic mu ująć — młody, przystojny, wedle ich obyczaju ubrany i ufry-