Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lekceważyli sobie tłumy i narzucić im chcieli, kogo im się podobało.
Rozumiano to bardzo dobrze i dla tego w sercu Sobieskiego i jego towarzyszów rodziło się tem większe pragnienie okazania siły — i pomszczenia sromotnéj klęski...
Całe miasto dnia tego nie mówiło o niczem, tylko o tym wysiłku ubogiéj szlachty, która po pańsku wystąpiła.
Księcia Michała nieprzygotowanym spotkało szczęście, które nazywało się u ludzi tem imieniem, a było w istocie brzemieniem nad siły. Nigdy nic nie mogło mu obiecywać podobnego losu, a natura i wychowanie nieusposobiały do niego.
Bezbronnego więc od pierwszego dnia otoczyła sieć intryg, — miał przeciwko sobie wyjąwszy Paców, Lubomirskiego i biskupa Olszowskiego — całe możnowładztwo. Miłość ludu — jak się wyrażano pogardliwie — zwiększała niechęć ku niemu...
Prymas namyślał się, jak miał postępować, ale w sercu miał największą odrazę do tego człowieka, który go w oczach świata uczynił bezsilnym i odebrał mu owoc długich zabiegów.
W ciągu dnia z urzędu wszyscy byli przy królu nieuchybiając mu, niechętnie, ale Senatorowie naradzali się o wyznaczeniu dni koronacyi. Sprawy wojenne i czuwanie nad granicami zajęło Sobieskiego. Milczący Elekt słuchał, przypatrywał się, nieśmiejąc jeszcze ani się odzywać, ani brać w niczem udziału. Stanowiono bez niego.. Ale zebranie na zamku dla formy, nie miało w istocie znaczenia, dopiero wieczorem u Prymasa miano się naradzić stanowczo — co daléj?