Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kazano zachodzić kolasce Prymasa. Senatorowie niektórzy wyprzedzając go udali się nazad na Wolę, usiłując tylko wśliznąć tam teraz tak jakby jéj nie opuszczali.
W szopie gdzie Podkanclerzy Olszowski i Stanisław Lubomirski gospodarowali sami — zmiana usposobień dokonywała się w oczach — cudownie.
Pierwsi po krótkim namyśle, Pacowie, którzy nie wrócili do miasta, stanęli po stronie elektu.
— Jak skoro Kondeusz nie może być królem, rzekł kanclerz, wolę już Wiśniowieckiego jak Lotaryngskiego jestem pewniejszym że go sobie pozyszczę.
Michał około którego, wczoraj pogardzonego skupiało się teraz wszystko, kłaniało mu i do pocałowania ręki dopraszało, — płakał jeszcze, niemogąc przyjść do siebie — i opamiętać się.
Wielkie szczęście jest jak nieszczęście wielkie przybijającym.
Myślał o matce.
Z tem większem uniżeniem powracający powitał go Prażmowski, że był judaszem, który miał zdradzić i zaprzedać. Nie myślał się tłumaczyć z dezercyi — ulegał woli narodu objawionéj tak silnie i stanowczo.
Michał który ani winy żadnéj nie widział, ani zdrady nie podejrzewał, przyjął go z poszanowaniem zależnem głowie duchowieństwa.
Ze skruszonych i powracających najmniéj pokory okazał Hetman Sobieski, z dumą w milczeniu przyjmował tego króla, jak gdyby zapowiadał że mu zgodę i pokój drogo opłacić musi.
Ci co daléj i lepiéj widzieli, rozumieli to iż na Olszowskiego tylko na Paców i Lubomirskiego racho-