Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już wątpić było o tym cudzie. Jak grom i błyskawica przeleciały przez czaszkę jego... łzy strumieniem rzuciły się z oczów...
Transeat a me calix iste! — zamruczał.
Stał jak posąg — usłupiony, a łzy ciągle lały mu się z pod powiek. Wspomnienie ojca, matki — przestrach jakiś nie dozwalały zebrać myśli.
Zdawało mu się, jak gdyby nagle siła jakaś w nowy świat go przeniosła. W oczach się ćmiło, nie wiedział nic. Pochwycono konie jego za cugle, opasano go, prowadzono... nie pojmował sam co się działo...
Rażenie piorunem nie mogło być gwałtowniejszem.
Nigdy może elekcja żadna nie dokonała się z większą zgodnością głosów. Nawet ci co byli pozyskani do Lotaryngskiego i zabierali się go okrzykiwać — porwani prądem nie wiedząc co czynią — krzyczeli Piast. Szał szlachty przechodził miarę wszelką... Był to jéj król! Wczoraj ubogi, stojący w kątku u tych możnych, którzy na niego patrzeć nie chcieli — dziś jéj głosem, jéj wolą na tron podniesiony...
Gdzieniegdzie dawało się słyszeć:
— Zmiłujcie się — toż on pięciu koni nie ma na stajni, a przybył na plac bodaj samotrzeć... a zkądże on wydoła.
Zapał był taki, że wszyscy natychmiast wołać poczęli:
— Odda każdy co kto ma najlepszego! Jutro on niczego od panów potrzebować nie będzie. To nasz król, my sobie wstydu uczynić nie damy... Vivat Piast!
Można sobie wystawić, jakie wrażenie na paniach zgromadzonych w pawilonie kanclerzynéj uczyniła wiadomość z pola elekcyjnego przyniesiona.