Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pieniędzy nie żądał — odparł Sobieski — bo powiada że teraz na nic by się nie zdały.
Niedowierzająco popatrzyła piękna pani, niemogąc pojąć, aby kto nie potrzebował pieniędzy, gdy je pod jakimkolwiek wyłudzić mógł pozorem.
— Koniec końcem — całując białą rączkę, niechętnie podaną mu — rzekł Hetman: panu Bogu podziękuję gdy zaśpiewamy Te Deum; niewytrzymałbym dłużéj...
— Jutro, poseł Kondeusza? nie prawdaż — zapytała żona.
— Tak jest; dwie moje najpiękniejsze karety muszę posłać po niego, a moja pani i królowa będzie musiała niebieską się kontentować i temi woźnikami co przyszły z Jaworowa.
Byłaby może zaprotestowała piękna pani przeciwko poświęceniu jéj dla posła Kondeuszowego, ale dla Francji gotową była na tę ofiarę.
Z kolei przed galerją Kanclerzynéj przesunęły się wszystkie orszaki panów ciągnące do okopów. Młody Pac w towarzystwie ks. Michała, którzy dnia tego nie potrzebowali się znajdować przy swoich województwach — przybyli też bawić panie do pawilonu Kanclerzynéj.
Pomimo bardzo starannego ubrania, książe Michał, w towarzystwie, w którem się kilku francuzów, Chavagnac, Pac i inni eleganci znajdowali — stawił się nader skromnie.
Oczy pięknych pań zmierzyły go ciekawie.
— Ten biedny Wiśniowiecki — szepnęła młoda Radziwiłłowa — aż mi go żal. Tak wszędzie pokorną i nieznaczącą rolę grać musi.
— Był to ulubieniec Marji Ludwiki — z przekąsem