Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hela nie znajdowała jéj wcale tak dziwną.
— Mój Michasiu — odezwała się łagodnie — przygotuj się tylko jutro z wesołą twarzą do szlachty... po co świat ma widzieć, jakie my troski w sobie nosiemy?
Nazajutrz około dziesiątéj zjawił się zapowiedziany Wacek Grąbczewski, prowadząc z sobą drugiego mało co pokaźniéj niż on sam wyglądającego pana brata. Był to Ireneusz Piotrowski.
Uprzedzona służba, któréj stara księżna kazała się w trochę większéj liczbie i w najlepszéj barwie stawić — wprowadziła do salki jadalnéj gości, w któréj staraniem Helki, niezbędna przekąska była przygotowaną.
Hela, któréj o sławę domu nie mniéj chodziło, jak księżnie Gryzeldzie, postarała się o to, aby w zastawie stołu resztki sreber, szkła rzniętego, i najpiękniejsze obrusy wystąpiły...
Śniadanie też zimne, z wędlin, chleba, masła, suszonych owoców i różnych przysmaków złożone, — wcale pańsko wyglądało...
Przychodzących przywitała Hela, a tuż i ks. Michał już ubrany, w najświeższéj peruce, w najwytworniejszych sukniach, z dosyć jasną twarzą ukazał się na progu, na komplement Grąbczewskiego, odpowiadając bardzo grzecznem powitaniem.
Wacek natychmiast powinowatego swego Piotrowskiego przedstawił, ale pod imieniem Sasa, które klejnot jego oznaczało...
Piotrowski po krótkim preliminarzu zręcznie zawiązał rozmowę, któréj ks. Michał dosyć roztargniony