Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty, aby miała zręczność okazania, iż się do pewnego znaczenia poczuwa. Jeden nasz ostatni pan, winien był unanimitatem, Kozakom... a i ten wprzód księcia Karola musiał uprosić, aby mu ustąpił.
— O Piaście mowy być nie może — odezwał się Prymas — lękam się aby to nie było sztuczką Lotaryngczyka, który szyki pomięszawszy współzawodnikowi, chce z mętnéj wody korzystać... Chavagnac daleko jest chytrzejszym i przebieglejszym niż się wydaje...
To mówiąc arcybiskup rękę podniósł do góry i głową począł potrząsać.
— Lotaryngczyka — rzekł śmiało Sobieski — wcale się nie ma co obawiać. Sam poseł jego uważa sprawę za przegraną...
— Zatem i nikogo jużby nie było do — współzawodu — rzekł Pac, bo ja Neuburgskiego nie liczę, choć u nas na Litwie, słyszę że się z nim niektórzy noszą.
Mówiąc to spojrzał na Sobieskiego, niechcąc spokrewnionych z nim wymienić wyraił się Radziwiłłów.
— Ja o tem niewiem nic — odparł Sobieski — i nie sądzę, aby mu się źle tak przysłużono, na sztych go wystawiając, gdy za sobą niema nikogo...
Po krótkiéj pauzie, Gorzeński się odezwał.
— Już mi to nie nowina panów moich szlachtę widzieć w wielkiem poruszeniu i animozyi, ale, jakem żyw, takiego rozdrażnienia nie znałem nigdy. Domyślam się więc, że tu czyjeś drożdże się znajdują na dnie...
— Czyjeż? — zapytał Prymas kwaśno — Lotaryngski by się zdradził, a gdy nie on, to któż znowu?
Zmilczał Gorzeński.