Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z krzykiem do kolebki przypadała broniąc Staszka... Dziś coś mi powiada, iż nie potrafi nic przeciwko nam...
Jedź, miły mój, a powracaj z łupem, i co lepsza, z imieniem dobrem, zastaniesz nas w progu nie jak teraz zapłakanych i strwożonych, ale witających zwycięzcę i szczęśliwych.
— Amen, — dodał Szary — i oby się to sprawdziło.
— Bóg łaskaw! — szepnęła kobieta...
Jeszcze dzień jeden pozostał Szary w domu, a miał tę pociechę, że mu cieśle do wieczora wrota nowe powstawiali, oczyścili wjazd i ostrokoły poumocywali.
Trzeba się było rozstać z Domną. Mężna niewiasta wyszła z dziecięciem na ręku na próg i przeżegnała go krzyżem świętym. Szary ciągnął do króla — wołała powinność.


KONIEC TOMU PIERWSZEGO.