Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dźwigał jako brzemię tylko konieczne, nie mogąc z ramion go zrzucić. Chciał zdala patrzéć na Capreę modlić się i pracować.
Kraj to był naówczas zanadto dla osierociałego człowieka wesół i pusty, wśród rzymskiego zewsząd świata noszący jeszcze imie wielkiéj Grecyi i obyczajem helleńskim przesiąkły. Na ten brzeg szczęśliwy uciekało z Rzymu co chciało wypoczynku, ukrycia przed natrętném okiem, co w saméj stolicy krzyczało przeciw Grekom, a tu najłatwiejszém i najlepszém znajdowało przyjęcie ich stroju, mowy i obyczaju. Najrozpieszczeńsi ówcześni sybaryci, bogacze i próżniacy, tu spędzali miesiące, lata, żywoty całe, wśród zabawy, dumania, uczt, przechadzek, śpiewów i rozrywek filozoficznych.
Filozofija była dla nich taką jak inne zabawką, przysmakiem jak Lucryńskie ostrygi. Tu mieli swe wille Octavius, Apicius, Lucullus, Cicero; tu oblivia vitae (zapomnienie życia) przychodziły im najłatwiéj, a gdy nieprzemożone taedium vitae, choroba wyżytych, ucisnęła bezsilnego, pożegnawszy przyjaciół ucztą wspaniałą, wyzwoliwszy niewolników, rozdarowawszy majętność, kończył znękany rozkoszą starzec samobójstwem wesołém, rozprawiając o nicości.
Był to kraj rozkoszy i zbytków, a tam, gdzie one mieszkanie założą, przychodzą zawsze ich sługi, żywi się służba z okruchów, korzysta z roz-