Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jedne z nich niosły półmiski, drugie dioty (naczynia do wina i wody) amfory, czasze kryształowe i kratery, pełne już wina z wodą ogrzanego, które przy uczcie pijano, posypane po wierzchu liśćmi róży i jaśminu.
Były to dobrane urodą dzieweczki, ledwie wyszłe z dzieciństwa, porwane gdzieś rodzicom i wyuczone służyć za obrazek lubieżny dla starca, na zabawkę biesiadnikom.
Strój ledwie je osłaniał, tak był krótki i przejrzysty, jątrzył tylko wzrok, nic nie ukrywając przed nim — złożyły się nań tkaniny wschodnie, tak delikatne jak mgła, szyte rękami jakiejś niewolnicy Arachny w złote i purpurowe desenie... Ręce, ramiona, stopy dziewcząt nagie, zdobiły kolce złote, znaki niewoli razem i błyskotki, nasadzane drogim kamieniem... Priscus tak umiał dobierać, że w licznym orszaku ani dwóch twarzy, ani dwóch obliczów podobnych sobie wyrazem nie było — każde odznaczało się inném pochodzeniem i charakterem.
Nie mało to trudu i zabiegów kosztowało zręcznego dostarczyciela, który pierwociny każdéj przywożonéj niewolników gromady oglądał i po całym świecie znanym miał swoich wysłańców. Na twarzy jednéj znać było ród grecki, a profil przypominał piękne stare medale; druga z dalekiéj przygnana Armenii, czarnym włosem i okiem a śnieżną ramion białością przedstawiała lud ów piękny, zhoł-