Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była rzeczypospolitej, nie jego własna. Zdrajcy jej grozili.
Wojewody poznańskiego nikt poprzeć nie śmiał, krom prokuratora Zborowskich, a król protestacyi tej ważyć nie myślał, odpychał ją.
Wszystko się tak usuwało precz, co dalszemu przebiegowi sprawy mogło stawać na przeszkodzie, i instygator począł czytanie listów Krzysztofa, które stanowiły podstawę oskarżenia...
Własne jego pismo obwiniało podczaszego, ale do tego, co w nim stało, przybyły nowe winy, stare grzechy...
Podczaszy począł za życia Zygmunta już spiskować na życie ostatniego z Jagiellonów, spiskował nieustannie, zdradzał ciągle, wziął okup od hospodara wołoskiego, u Batorego czasu bezkrólewia dostał dwa tysiące czerwonych złotych na potrzeby rzeczypospolitej, a z niemi uszedł na dwór cesarski; spiskował ze Samuelem i Ciołkiem na życie Batorego, zmawiał się z w. kniaziem moskiewskim, służył cesarzowi...
Oskarżenie było, jak kamień przywiązany do szyi Krzysztofa; nie mógł z nim już utrzymać się na wierzchu, utonąć musiał.
Czemże go obronić kto mógł, kiedy własne listy świadczyły i potępiały?
Przyjaciele Zborowskich stali niemi, kasztelanowi łzy ciekły po twarzy. Cały przebieg życia