Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego dawniejszych stronników jawnie przeszło do króla Stefana.
Mówiono potem wiele o królu, a Andrzej, który najbliżej dworu stał i najlepiej wiedział, co się tam działo, nastawał na to, że nieubłaganym był, srogim, a coraz się surowszym jeszcze być obiecywał.
Powtarzano jego wyrazy, że kaganiec szlachcie nałoży, że ją szanować królów swych nauczy, że i prawa niedorzeczne zmienić będą musieli, bo są takie, z któremi wojny prowadzić skutecznie niepodobna i t. d.
Tak cały ten czas w Złoczowie upłynął na wzajemnem ubezpieczaniu się i zapewnianiu, że teraz już koniec być musi i że on szczęśliwie dla nich wypadnie.
Samuel do Złoczowa przybył z małym pocztem, część jego po drodze, a Boksickiego na żądanie, dla ważnych jakichś pokupek, zostawiwszy we Lwowie. Miał w nim zupełne zaufanie Samuel i człowiek się na nie zasługiwać zdawał; ale w czasie służby jego u Zborowskiego zaszło coś, co położenie i usposobienie zmienić mogło. We Lwowie Boksicki zetknął się przed kilku miesiącami z przyrodnim bratem, którego nie widział od bardzo dawna. Ten się zwał Parżnicki.
Powitanie po latach długich było łzami obmyte.
— Gdzież ty się obracasz? — zapytał Bo-