Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łaski nie chciał dłuższej prowadzić rozmowy i cofnął się do gospody, kończąc ją słowy:
— Wierz, lub nie — wolno ci!
Do tego p. Samuel wielkiej nie przywiązywał wagi, ale jako o wszystkiem Krzychnikowi donosił, tak i rozmowę swą mu w liście posłał, bo Łaski do Krakowa jechał i łacno było podczaszemu, po starej z nim znajomości na cesarskim dworze, stosunek jakiś nanowo zawiązać.
Znalazł jednak pana wojewodę dumnym, zimnym i zamkniętym, jak wszystkich, do których się zbliżał teraz, i nie myślał, jak Samuel, podawać mu serca swojego na półmisku.
Polityk gdy tego widział potrzebę, wojewoda nie myślał ani podczaszego za Samuela czynić odpowiedzialnym, ani o tem zajściu mu wspominać, lecz gdy się Krzychnik coś kwaśno o królu odezwał, rzekł mu:
— Nie tajna to, że ichmość wszyscyście króla i kanclerza przeciwnikami... ale przeciwko wody płynąć trudno.
— A no z wodą też nie każdemu po myśli — rzekł podczaszy.
— Więc cóż? — zapytał Łaski.
Nadto był przebiegłym Krzysztof, aby jak Samuel się miał zdradzić, rzekł więc:
— Juści można, do brzega się przytuliwszy, ani z wodą, ni przeciw niej nie płynąć, a w miejscu pozostać.