Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o tem nie masz co mówić, bo ja się czuję mocen w cnocie i wierze swej, czuję się krwią polską[1] cnotliwą; nie przychodziło to na żadnego polaka, aby przeciwko panu swojemu knował, a tem więcej mnie tego czynić nie przystoi.
Więcej w. mości powiem — dokończył Łaski — że oto tej rozmowy z wami królowi nie zataję, ale ją panu mojemu powtórzę.
Samuel, gdyby może gdzieindziej i z kim innym to zaszło, porwałby się przeciwko zuchwałemu, na Łaskiego nie śmiał.
Rozśmiał się pogardliwie.
— Jeżeli chcesz wydać mnie — rzekł — czyń jak się zda, ja się tego jako żywo zaprę.
Na tym skończyła się próba niefortunna.
Teraz po krótkim pobycie w Białym Kamieniu, niespokojny Samko wyruszył, niewiadomo za znikłym Wojtaszkiem, czy też ludzi ściągając, i traf chciał, aby się z Łaskim, jadącym do Krakowa, zjechał w gospodzie.
Nie zapomniał sobie danej mu odprawy i owej obietnicy, że królowi miał donieść o rozmowie, a był pewien prawie, że Łaski pogroziwszy słowa nie dotrzyma.

Gdy się więc we wrotach gospody zeszli i pozdrowili — Czołem! czołem! — zawołał drwiąco Samuel.

  1. Hist.