Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu też płaci tąż monetą i trudno, aby w nawrócenie nagłe mógł uwierzyć.
Pomimo to ja i podczaszemu posłuchanie wyrobię, niech się tłumaczy a okaże, iż jest niewinnie oszkalowany. Zgody i pokoju w tej rzeczypospolitej nam nadewszystko potrzeba, abyśmy siły wspólnemi ją, wycieńczoną i zbolałą, podźwignęli.
Samuel niepotrzebnie na Niż się puszczał, jakby coś przeciw króla zamierzał. Król był tem rozjątrzony, ale nie stało się nic, powrócił, niechże spokojnie siedzi, a postaramy się, aby z niego zmyć ten dekret...
Że w tem siła trudności będzie, przewiduję, bo nie jednego pana Wapowskiego ma na sumieniu, dosyć innych skarży się na jego gwałty, mężów i kobiet. Nie może się uśmierzyć, choć wiekby był po temu.
Ja mu, dopóki banicya zniesioną nie będzie, nie życzę się pokazywać w mojej juryzdykcyi, bobym rygoru zażyć nie chciał, a musiałbym spełnić moją powinność... Przeciw dekretowi Henrykowemu niech się stara, ja pomogę, ale musi siedzieć spokojnie, a chce-li dokazować, niech na kresy rusza, gdzie wojna nierychło się skończy.
Znalazłszy kanclerza tak życzliwie usposobionym, niezmiernie się uradował pan gnieźnieński. Ze łzami w oczach począł mówić o rodzinie, która