Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Łoktek na łożu śmierci.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królowa klęczała przy mężu, tuż obok starego Jarosza.
Głos mnicha coraz wyraźniej, coraz mocniej podnosząc się, aby stępiałego już doszedł ucha, rozbrzmiewał po całej sali.
Oczekujący w sąsiednich komnatach usłyszawszy go, zjawili się na progu gromadnie.
Byli to ludzie poważni; w szatach ciemnych, smutnego a zadumanego oblicza. Oko ich naprzemiany to szukało łoża, na którem spoczywał umierający to pochylonej młodego królewicza głowy.
Niespokojni szeptali po cichu, Jarosz, opadłszy ku ziemi, z głową na piersi zwieszoną, bezsilny zdawał się razem z królem swym dogorywać.
Kapłan w głos już, z zapałem odmawiał resztę modlitwy.
Poklękli wszyscy.
Królowa twarz spłakaną zanurzyła w pościeli i łkała z bólu.
Raz jeszcze podniosła się twarz starca, powieki odsłoniły oczy zbladłe, westchnął ciężko.
Westchnienie to odbiło się w piersi Jarosza, którego chłopcy utrzymać nie mogli, potoczył się na ziemię.