Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Łoktek na łożu śmierci.djvu/08

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gotowość na wszystko, siła, spokój i żelazna wola.
Teraz tylko wszystkie te charakteru znamiona oblewała światłością przedśmiertną jakaś błogość, pogoda dnia ostatniego.
Któż nie widział na obliczu umierających, mocnych na duchu bojowników zwycięskich tego wyrazu szczęśliwości, jaki wdziewa śmierć wiodąc ich do grobu?
Wszystkie cierpień ziemskich ślady zagładza palec anioła śmierci.
Z za brózd, zmarszczek i fałd promieniało oblicze stare króla, wypięknione i jasne.
Syn patrzał na nie z pobożnem zdumieniem, bo nigdy go takiem nie widział.
Jeszcze przed chwilą, gdy król z gorącością przemawiał do panów-rady, do syna, miał starą swą twarz, jaką nosił po pobojowiskach; teraz śmierć przyoblekła ją majestatem i powagą swoją.
Królewicz zadrżał, było to dlań zwiastunem chwili ostatniej.
Lecz król żył: piersi poruszały się prawie łagodnie, dostrzegał lekkie twarzy drganie, starzec jeszcze oddychał.
Płomyk lampki, który, podniósłszy się, żywszym rzucił blaskiem na rysy króla, dozwalał rozeznać lekkie ust ściągnięcie i na powiekach wysiłek i drganie. Dźwignęły się