Strona:PL Józef Bliziński - Dzika różyczka.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
RADOMIR.

Moja ciotko, co mnie tam już lepiej, albo nie lepiej... wszystko jedno... aby tylko dobić do końca.

IZYDORA.

No, no, niewiedzieć co... grzech tak mówić. (Izydora wraz z Rózią wyprowadzają Radomira na lewo; Radomirowa wychodzi z nimi, a Dorota i Kociuba na prawo).


SCENA IV.
KAROLINA, STEFAN.
STEFAN (całując jej ręce).

Panno Karolino, jakie pani miałaś życzenie?

KAROLINA.

Dajesz pan słowo, że je spełnisz?

STEFAN.

Czyż potrafiłbym pani czego odmówić...

KAROLINA.

A gdyby to było nad pańskie siły?

STEFAN.

Znajdę je dla pani.

KAROLINA.

Więc czy możesz pan dla miłości mojej zdobyć się na taką ofiarę, jak zupełne zerwanie stosunków z panem hrabią?

STEFAN (zmięszany).

Z jakiejże przyczyny?