Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/496

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tumany mgieł zawalnych padną gdzie na brzegu
Okcanu, co ziemię okrąża w swym biegu.
Zeszlij wichr jak na one Pandarea córy
Co zbawione rodziców skrzydłem tej wichury
Sierotami zostały. Afrodyta boska
O te panny-sieroty jak matka się troska;
Przynosi im wonnego miodu, wina, mleka;
Hera, wdziękiem nad wszystkie niewiasty obleka;
Artemis wzrost i kibić wysmukłą im nada;
Misternych robót sama uczy je Pallada.
Potem, gdy Afrodyta szła w Olimp wysoki
Wyjednać tam weselne dla dziewic wyroki
U Zewsa piorunnego, który to przenika
Co szczęściem, lub nieszczęściem ma być śmiertelnika —
Wtenczas Harpie wykradły jej te wychowanki
I obrzydłym Erynnom oddały w poddanki.
Oby mię tak Bogowie z tego świata wzięli!
Lub zabiła Artemis! wolę to, niżeli
Chuć nasycać lubieżną prostego Achiwy —
Wolę, żeby mi w oczach stał mój Odys żywy
A ja z nim się zapadła w ponure podziemie.
Zaprawdę, lżej się znosi takie cierpień brzemie
Kiedy na narzekaniu i łzach dzień przechodzi,
A noc wszystkie boleści słodkim snem łagodzi —
Bo ledwo senność błoga powieki przypruszy
Równie złe jak i dobre wymiata ci z duszy.
Lecz demon co noc na mnie sny okropne zsyła —
Czułam męża — spał przy mnie; postać jego była
Taką, jak na odjezdnem; a ja ucieszona
Mniemałam tulić męża, nie marę do łona.«