Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy okręt już gotów — Antinoj z drużyną
Wsiadł nań; zjedli wieczerzę — a w nocy odpłyną. —

Penelopa w komnatach górnych jak tam padła
W rozżaleniu, tak niechce napitku, ni jadła;
Tylko wciąż o niewinnym przemyśliwa synie:
Czy ujdzie śmierci, czy też od gachów on zginie?
Jak lew w tłum ludzi wpadłszy, rzuca się z rospaczą
Tam i sam; a tu łowce zewsząd go osaczą....
Tak jej myśl się rzucała — póki w snu ramiona
Niepadła, od wewnętrznych trwóg wyswobodzona.

Teraz się Atenea jęła myśli nowej:
Stwarza widmo podobne córce Ikariowej
Iftymie, i tej samej co ona piękności,
Której mąż Eumelos, miał swe posiadłości
Blisko Fery. Bogini postać tę udaną
Szle na Penelopeję spłakaną, znękaną,
Aby łzy jej otarła, zdjęła ból kamienny.
Widmo wemkło się szparką zasówki rzemiannej,
Stanęło u głów śpiącej i tak szepce zbliska:

»Ty spisz Penelopejo, a serce ból ściska;
Wierz mi — niechcą w roskoszach żyjący niebianie
Twoich łez i żałoby; syn twój wkrótce stanie
Tu w domu. Wszak on bogom niezawinił niczem.«

Penelopeja marom wyrwana zwodniczym,
Kołyszącym ją snami, rzekła jak na jawie:
»Siostro, zkąd się tu wzięłaś? Niepamiętam prawie,