Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tylko dziecko, co głupie powtarza wyrazy.
Czyż to my gościnności ludzkiej tyle razy
Niedoznali obydwa przed naszym powrotem?
Zews mógłby znów nas karać, gdyby zabyć o tem.
Spiesz się więc wyprządz konie i dać im wygody
A tych gości zaprosić na weselne gody.«

Tak rzekł — a ten z komnaty wybieżał i zwołał
Innych sług, zabierając po drodze, co zdołał:
Z nimi wyprzągłszy konie, pomęczone oba,
Wwiódł do stajen i mocno przywiązał u żłoba.
Owsa im zmięszanego z jęczmieniem wsypano;
Poczem wóz postawiono pod błyszczącą ścianą,
A gości na królewskie wiedziono komnaty.

Oni z podziwem patrzą na terem bogaty;
Bowiem, jako blask słońca, księżyca miganie
Oczom ich się wydało Atrydy mieszkanie.
A gdy widokiem oczy i serca napaśli,
Do łazien myć się w wannach gładkich oba zaszli;
Tam ich dziewki umyły, namaściły rączo,
Oblókłszy w chiton z wełny, okrywszy opończą.

To odbywszy szli zasiąść przy Atrydzie krzesła.
Zaraz jedna z służebnic złoty kubek wniesła,
A w nim wodę, tę lejąc do miednicy srebrnej
Na ręce, przysunęła stolik im potrzebny.
Poważna też szafarka z zapasy różnymi
Przybywszy, te przysmaki stawiła przed nimi;