Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwycięstwo“. Rozgorzała bitwa tak zapalczywa, jakiej nie pamiętano od początku wielkiej wojny. Groźni i słynni wśród rycerstwa całego świata „przedchorągiewni“ rycerze polscy: Toporczykowie, Powałowie, Sulimczycy, Nałęcze, Oksze, Półkozice, godnych znaleźli siebie „sąpierzy“ w niemieckich Herdwardtach, Reidburgach, Trukleszach i Elkingerach. Po skruszeniu ogromnych „drzew“, jak wówczas zwano kopje rycerskie, bito się na miecze i oksze. Krew z ran ludzkich i końskich spływała obficie na ziemię; coraz większa liczba poległych zaścielała krwawe pobojowisko. Ciężkie podkowy rumaków miażdżyły piersi i głowy rycerskie: ziewały ostatnim tchem na krwawem polu zczerniałe usta, gasły orle, młodzieńcze oczy, śmierć powłóczyła bladością oblicza, stratowana ziemia odzywała się jednym jękiem.
Lecz bój trwał dalej: biły obuchy, dźwięczały miecze i tarcze, a wrzawa bojowa i okrzyki „zawołań“ rodowych głuszyły ów jęk przyziemny. Wieśniakom z Łącka, którzy spoglądali z wysokich drzew na bitwę, wydało się, że widzą walczących z sobą olbrzymów.
Łoskot starcia rozlegał się na całą okolicę. Szał bojowy ogarniał dusze, rozgorzały oczy i serca, jak pochodnie, ramiona zamieniały się w pioruny i bój trwał dalej.
Parły na się wzajem dwie ławy tak uporczywie, że wkońcu uczynił się ścisk straszliwy. W tym ścisku pomieszały się konie, tarcze, zbroje. Tu i ówdzie niedość już było miejsca na rozmach miecza, lub toporu, więc chwytano się za ramiona, wbijano sobie w piersi