Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bija oczy tym biedakom, którzy bronić się nawet nie śmią, z obawy, aby nie uderzyć „pana“.
Dola ich ciężka, straszna — i ktoby odmalował wierny jej obraz, tenby stworzył epos nędzy ludzkiej. O tych dniach bez kawałka chleba, w których głód żelazną ręką targa wnętrzności, o nocach, spędzonych w „dokach“, pod odkrytem niebem, o snach, przerywanych brzęczeniem moskitów w lecie, poświstem wiatru w zimie, łatwiej jest pisać lub słuchać, niż je odczuć lub przejść samemu... Kto im tam nie robi krzywdy? Kto nie chce. Początkowa ich historja, to historja nędzy, tęsknoty, bolesnych zwątpień i poniewierki. Nie myślcie jednak, abym wam kreślił dzieje pojedyńczego jakiegoś oddziału wychodźców. Nie! Sto tysięcy blisko chłopów, których ziemia nasza wysłała na drugą stronę oceanu, przeszło przez takie dantejskie piekło — za życia. Emigracja nasza w Ameryce nie ma żadnego podobieństwa do emigracji, zamieszkującej Francję lub Szwajcarię. Ci ostatni — to wychodźcy polityczni, wyrzuceni burzami rewolucyjnemi; w Ameryce niema prawie politycznych polskich wychodźców. Przeważnie są to chłopi i robotnicy, wychodzący za chlebem. Zrozumiecie więc łatwo, że w kraju, zamieszkanym przez ludność bynajmniej nie sentymentalną, ale energiczną, zabiegłą, z którą spółzawodnictwo istotnie trudno jest wytrzymać, los tych ludzi, mało oświeconych, nie rozumiejących stosunków tamtejszych, nie zna-