Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wet zawrócić do siebie, lecz ostatecznie, namyśliwszy się, drzwi otworzył.
Powitawszy panią domu, kiedy się obejrzał po salonie, ujrzał obok znajomych kilka zupełnie obcych osób. Towarzystwo, podzielone na większe lub mniejsze grona, oddawało się rozmowie o teatrze, literaturze, polityce i wypadkach codziennych, prowadzonej z ową lekkością i wdziękiem, właściwym tylko wyższym sferom francuskim. Chopin, nieusposobiony dziś do brania udziału w rozmowie, usiadł w rogu salonu, przypatrując się damom, w towarzystwie hr. C. przesuwającym się przed jego oczami. Kiedy salon począł się już wyludniać, a konwersacja stawała się coraz poufniejszą, wtedy Chopin zasiadł do fortepianu, poczuł bowiem w sobie znienacka chęć do improwizowania. Słuchacze oddech w sobie wstrzymywali. Zatopiony w poetycznych obrazach, przedstawiających się oczom duszy jego, Chopin wyrażał je potokami czarownej muzyki, okres po okresie szybko po sobie ustępującemi. Nagle, spojrzawszy przed siebie, ujrzał wspartą na końcu fortepianu kobietę, nieruchomie, niby kamienny posąg, naprzeciwko stojącą. Czarne jej, płonące żarem oczy, przy oliwkowej prawie cerze twarzy, zdawały się go nawskroś przeszywać. Chopin uczuł, że pod wpływem jej fascynacyjnego wzroku twarz jego się zarumieniła. Ona uśmiechnęła się nieznacznie. A kiedy powstał z krzesła i schronił dla odpoczynku poza grupą kwiatów kameljowych, posłyszał szelest jedwabnej sukni, wydają-