Przejdź do zawartości

Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 75 —

A ona rękę opuściła na kolana a oczy trzymając utkwione gdzieś w dal tak zaczęła:
Dawno to już temu, bardzo dawno, w bogatym zamku, żyła śliczna mała księżniczka. Na niczem jej nie zbywało, wszystko na swoje rozkazy miała, ale jednak to książęce dziewczątko smutne było... a smutku jej żadne rozkosze rozerwać nie mogły. Jej smutek — dziateczki — po chodził ze snu.
Śniła ona pewnej nocy o jakichś kwiatach, których nigdzie nie spotkała. Ogrodnicy książęcego ogrodu, dla zaspokojenia jej tęsknoty, hodowali przeróżne kwiaty; księżniczka lubowała się w nich, ale ciągle zamyślała się o tych śnionych...
Raz, w głębokiem zamyśleniu, wyszła po za mury zamkowe i zanim zdołała się spostrzedz — zmyliła drogę do zamku. Błąkała długi czas, a tu i zmrok wieczorny zapadał a ona nie wiedziała gdzie się znajduje, ani też gdzie złożyć strudzone bieganiem ciałko na wypoczynek.
Zapłakała cicho, spojrzała ku gwiazdkom migocącym już na obłokach i przy ich blasku pod osłoną nieba, ułożyła się na trzcinie rosnącej nad brzegiem jakiegoś potoku.
Usnęła...
I oto śniła, że kwiatki jej lube za któremi tak tęskniła, otoczyły ją w około i mówiły:
— Witaj — nam witaj! w naszem królestwie,