Przejdź do zawartości

Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —

pieczywszy go w taki sposób przed chciwem okiem, rozmyślałam smutna o ludzkiej niewdzięczności.
Matka, widząc moją pochmurność, starała się tłómaczyć, że Hance też coś się należało, że mnie zostało jeszcze dosyć koralików, więc ona może mieć ten jeden, że dawno powinnam była jej coś z koralików ofiarować; — ale ja z perswazyi tej nic nie zrozumiałam. — Pojęcie podziału własności między bliźnich, nie miało wówczas jeszcze do mnie dostępu. Ja wiedziałam, żem ten świat moich zabaw zdobyła łzami, krzykiem, często własną krzywdą, dla której zagojenia starsze rodzeństwo rzucało mi jak okruchy te oto koraliki, i ja, miałam się dzielić z innymi tem — co z takim bólem nabyłam? — Nie! — Na taką ofiarę w pierwszym okresie mego życia zdobyć się nie mogłam....
Zaczęło się coś we mnie buntować... Złość i mściwość, których różne przykłady wokół siebie widziałam, zajęły miejsce przyjaźni.
Wiedziałam i widziałam nieraz jak dzieci sobie dokuczają, czemużbym więc — myślałam w dalszym ciągu — nie miała wiedzy tej wykorzystać dla zadowolenia... zranionego uczucia.
Dziś wstydzę się przyznać, że potrafiłam już wówczas być na tyle zła, że w cichości obmyślałam katusze jakie zadam Hance, skoro się do mnie zbliży. Hanka zaś stała zawsze pod swojem płotem z wypchniętym jak zwykle przedsie brzuszkiem,