kij i dzielnie nim okładała leżącego na wierzchu Romińskiego. Osłabiony razami utracił siłę, z czego korzystając powalony — wydarł się. Zanim Romiński zdołał się za nim w ciemności obejrzeć dwoje drzwi od przeciwległych pokoi zamknięto na klucz. Spostrzegłszy, że jest w pułapce, szalał jak zwierz dziki. Wszystkiem co mu tylko weszło pod rękę, walił we drzwi. Pokój przedstawiał widok zniszczenia.
Po niejakimś czasie, usłyszał nadjeżdżający wóz przed plebanję, a następnie wchodzących kilka osób do kancelarji, a potem taką rozmowę:
Ksiądz: — Siadajcie panowie, opowiemy w krótkości co tu zaszło. Mężczyzna którego trzymam do usługi, wyszedł był przed godziną w odwiedziny do krewnych. Siedziałem sam w kancelarji odmawiając brewiarz, gdy naraz, nie oznajmiwszy się ani dzwonieniem, ani pukaniem, stanął przedemną młody człowiek, którego poprzednio znałem cokolwiek z widzenia, a przed dwoma tygodniami poznałem bliżej, gdyż dał u mnie na zapowiedzi. Zaczął mnie nagabywać o posadę nauczycielską. Powiedziałem mu łagodnie, że chwilowo nic stanowczego w tej kwestji orzec nie mogę, a gdy ten stawał się dziwnie natrętny, zaniepokojony
Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/60
Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/d8/PL_Helena_Sta%C5%9B_%E2%80%93_Na_ludzkim_targu.pdf/page60-602px-PL_Helena_Sta%C5%9B_%E2%80%93_Na_ludzkim_targu.pdf.jpg)