Przejdź do zawartości

Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

widnokręgu coby się dało ująć w ramki poezji, ani też niebo nie odznaczało się niczem, z czego by można czerpać natchnienie, gdy ziemia jak zwykle kręciła się w kółko niepostrzeżona, gdy ludziska za chlebem latali jak szaleni, przewracając i potrącając się nawzajem, gdy Romiński uspokojony zupełnie, zaczął też już z jakąś pewnością siebie spoglądać na drugich, zajechał przed ofis, gdzie pracował, „buggy” ks. Przygodzkiego.
— No, jakże panu idzie? — zagadnął ten ostatni po przywitaniu.
— Chwała Bogu, a ks. proboszczowi dzięki jakoś nieźle — brzmiała odpowiedź. Tęskno tylko za swoimi, ale serdeczne dobre słowo ks. proboszcza starczy mi zwykle na kilka tygodni, a gdy mi go brak, idę się znów oń naprzykrzać.
— Słuchaj pan! Młody jesteś, chyba nie myślisz tutaj całe życie się zagrzebać; szkoda twoich sił.
— Myślę ja o tem często ks. proboszczu, ale nie wiem, gdzieby się wyruszyć.
— Czy pan umiesz grać na organach?
— Umiem! I na organach i na skrzypcach.