Przejdź do zawartości

Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

uśmiechająca się do niego — taka, jaką poprzednio sobie marzył...
Widma te, rozstrajały go okropnie, wyczerpując zupełnie. Tysiące razy powiedział sobie, że musi otrząść się z przeszłości, a pogodzić się z teraźniejszością, lecz tysiące razy, dręcząca go myśl wracała. I kto wie dokąd rozstrojenie takie by go było doprowadziło, gdyby nie — łaska nieba.
Pewnego dnia, do biura stręczeń pracy zgłosił się po człowieka do koni, polski ksiądz z niedalekich farm.
Ksiądz, jak każdy, żyjący bez troski o jutro ksiądz, miał w sobie spokój, zadowolenie i pewność, które tak łatwo opanowują słabszych i imponują im.
Romiński stęskniony za życzliwszem słowem, poił się dźwiękami mowy ks. Przygodzkiego. Po załatwieniu interesu, ujęty dobrodusznym wyrazem twarzy księdza, otworzył mu swą duszę.
Ksiądz nie żałował czasu, co tem więcej ujęło Romińskiego, i starał się wpłynąć uspokajająco na wzburzony jego umysł. Radził mu koniecznie udać się do spowiedzi. Wymógł nawet na nim tejże przyrzeczenie.
Rozmową tą, Romiński został wielce pokrzepiony. Pół ciężaru spadło mu z duszy. Miła postać księdza zasłaniała trapiące go