Przejdź do zawartości

Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   159   —

Nie mógł się oprzeć pokusie... Chciał w własnym głosie usłyszeć kojące — aa—a!
Dziecię jakby wywołując je — coraz było niespokojniejsze...
Oparł rękę o poręcz kołyski, nogą nacisnął silniej biegun i wstrzymując niemal bicie serca, zaczął najpierw cicho, potem śmielej monotonne a—a—a! Dziecię usnęło, kołyska stała spokojnie, lecz Romiński ciągle jeszcze słyszał echo wewnątrz siebie kojącego a-a-a!
I dziwna rzecz! powoli, bezdźwięczne a—a—a! zmieniło się na niebiańskie tony Chopinowskie słyszane ostatniej nocy...
Zapomniał Romiński, a raczej nie zastanawiał, się że, proste a—a—a — jest pierwszym brzmieniem tonu kojącym człowieka... pierwszą podwaliną piękna głosu... Próżno się ten kusi być mistrzem muzyki, kto nie odczuje sercem pierwszego tonu.
Podniecony serdecznem pierwiastkowem brzmieniem, leciał duszą w czarowny świat tonów i czy cisza dopomogła, czy drgające w sercu a—a—a — bo chwytał je już i gdybyż instrument miał pod ręką — przeniósłby je nań...
Ale i to złudzenie niebawem rozwiało się. Do izby wszedł gospodarz, obmył zabrudzone ręce, wyjrzał przez okno i zrobiwszy uwagę — że gospodyni pewno nie rychło wróci — kazał podać wieczerzę.