Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie, że któryś z groźnych rycerzy zjawi się na chwilę.
Głosy zbliżały się. Jeden z nich należący do chłopca, powiedział wyraźnie:
— Wleczecie się jak baby —,
a na to drugi znajomy, dziewczęcy: — Jakie baby, taksamo chodzą baby jak chłopy. Może ty prędzej na górę wleziesz jak ja, co?
— Ano z tobą to dobrze, ale inne dziewuchy są do niczego. Mało która co potrafi, sama wisz. A teraz rozkaz: dzielimy się na dwie części, wy w jedną stronę, Marycha z Hubertem i z małym, a ja z Bunkiem i Lutkiem na prawo i gwizdajcie jakby coś było. — Cienkie, przeciągłe gwizdanie między murami zagrało od strony niewidzialnego wodza: fi, fi, fiu, fiu…
— Ruszamy — powiedział ten sam głos i w otworze strzelnicy Wandzia zobaczyła dużego, opalonego chłopca, a za nim mignął pasiasty fartuch Ojdy.
Wandzię ogarnęła paląca ciekwość. Po kłującej, suchej trawie i mchu posuwała się równolegle z nimi na czworakach wzdłuż muru.
W wąskiem przejściu, między jedyną ścianą całą, a drugą rozsypaną w gruzy, szła Ojda, a za nią z cienkiemi patykami i grubemi kijami, pełnemi wyciętych na korze znaków, szli trzej chłopcy, dwóch dużych i jeden mały, smyk w podartej bluzie z czerwonemi guzikami. Kijami uważnie żłobili w miękkim gruncie ścieżki.