Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bandaż, który mu część twarzy zasłaniał!... Możeby go poznała wtedy!... Targnął niecierpliwie za chustkę, ale opamiętał się nagle... jakże był niedorzecznym, że budował zamki na lodzie, na jedynej podstawie tego przypadkowego podobieństwa!
Katon tymczasem kilka razy zaglądał do drzwi z zakłopotaną miną. Wkońcu wszedł i, zwracając się do Marjorie, rzekł:
— Pannusiu, stara Chloe prosi, aby pannusia zeszła do kuchni popatrzeć na konserwy.
Miss Debora ze zdziwieniem spojrzała na niego.
— Cóż tej starej znowu przyszło do głowy? — rzekła. — Siedź, proszę, Daisy, ja pójdę.
— Ale nie pani, nie — śpiesznie zaprotestował murzyn. — Chloe prosiła panienkę.
— Głupstwo! Ja pójdę zobaczyć, o co chodzi.
Lecz Katon nie myślał ustępować.
— Kiedy tam panienka potrzebna, proszę pani — rzekł, rzucając błagalne spojrzenie na Marjorie. — Trzebaby pochować tę porcelanę różową, a ja sam nie wiem, jak się wziąć do tego.
— Co się stało temu staremu? — rzekła miss Debby, gdy Marjorie, uśmiechając się z uporu murzyna, wstała i wyszła za nim. — Pewnie znów potłukł filiżanki z garnituru i boi się przyznać babci.
— Tędy, pannusiu — mówił Kato, prowadząc Marjorie do alkierza i oglądając się, czy nikt nie słucha. — Już nie wiedziałem, co wymyślić, żeby panienkę stamtąd wyciągnąć. Mam jej coś ważnego do powiedzenia.
— Cóż to takiego? — z dobrocią spytała Marjorie.
Katon podszedł blisko i wystraszonym szeptem rzekł jej do ucha:
— Młody pan nie jest jedynym żołnierzem, jakiego tu mamy... Jest i drugi... tam w chacie u mnie...
— Drugi?! — zawołała Marjorie.
— Tak, pannuńciu. Bardzo jakiś dziwny człowiek; nie wiem sam, co mam z nim robić. Zjawił się zaprzeszłej nocy, nie wiem skąd, i dostał jakiegoś napadu choroby, tak że Klorynda i ja ledwośmy ze strachu głowy nie potracili. Potem mu się zrobiło lepiej, ale okropnie się lękał, żeby go nie wykryto. Mówi jak obłąkany, powiada, że wszyscy uwzięli się nastawać na jego życie, ale mnie się zdaje — dodał Kato, dotykając czoła — że tu mu się coś popsuło.
Mówiąc to, Kato pokazywał na głowę.
— Czyż nie możecie pozbyć się go jakkolwiek?