Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dzięki Bogu! — swobodniej odetchnięła ciotka. — Zanieście go wprost do mego małego pokoiku. A śpieszcie się!... Sylwjo! zabierz dzieci i trzymaj je przy sobie w kuchni, dopóki nie zawołam. Daisy! skocz do pokoju babci i przynieś mi to pudełko, które stoi na półce z szarpią i bandażami.
Wydając szybko te rozkazy, ciotka Debby nalewała czystej wody na dużą miednicę i schwyciwszy gąbkę, a odczepiwszy nożyczki, które zawsze nosiła zawieszone u pasa, pobiegła na górę do swego pacjenta.




ROZDZIAŁ XX.

— Czy masz siłę znieść ten widok, dziecko? — spytała ciotka, podnosząc oczy na Marjorie, która stała obok niej blada, lecz spokojna, gdy ciotka odejmowała skrwawione bandaże z głowy chorego i omywała ranę.
Krew została nareszcie zatamowana, a pierwsza obawa o życie chorego usunięta. Młody oficer, leżąc po opatrunku na czystej pościeli, w schludnej, zacienionej od słońca izdebce, doznał był znacznej ulgi. Oczy jego, wpół jeszcze zamglone, zaczynały powoli wracać do życia.
— Tak, ciotko — spokojnie odrzekło dziewczę.
Potem przez cały czas ani na chwilę nie odstąpiła miss Dobory, pomagając jej tak cicho i zręcznie w staraniach, jakich udzielała choremu, że wzbudziła tem istny podziw dobrej ciotki.
— Jesteś dzielną dziewczyną! Patrz! już odzyskuje przytomność! Wlej mu łyżeczkę tej oto wódki do ust!
— Dziękuję! — szepnął głos bardzo cichy i osłabiony, a wpół otwarte, błękitne oczy rannego z pewną ciekawością spojrzały na chudą, kościstą postać krzątającej się dokoła miss Debby, przenosząc się następnie na śliczne dziewczęce oblicze, troskliwie pochylone ku niemu.
— Zabraniam panu mówić — rzekła ciotka — choć wyznaję, że pragnęłabym bardzo zadać ci niektóre pytania. Pańskie pytania czytam jasno z jego oczu. Chcesz wiedzieć, gdzie się znajdujesz. Otóż uspokój się pan. Jesteśmy wszyscy unjonistami w tym domu. Murzynom naszym można zaufać; wszyscy to starzy słudzy. Południowcy prawdopodobnie zostawią tu pana w spokoju, bo wiedzą, że należymy do zgromadzenia kwakier-