Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wania pomocy osób trzecich. Walił we drzwi i krzyczał, jak bezbronna, niedojrzała dziewczyna, którą chcą zgwałcić, a przecież miał tyle siły, że mógł klucz odebrać.
Nagle Lilith przestała się śmiać, podeszła ku niemu i powiedziała gniewnie:
— Jeśli pan nie przestanie natychmiast, to wyrzucę klucz za okno.
Słowa te, a może raczej głos ostry, który uderzał, jak przenikliwa cienka trzcina, podziałał nareszcie na Adama. Uspokoił się i spojrzał na Lilith z umęczeniem.
— Będziesz kiedyś tego żałował — wyrzekła głucho, patrząc nań z pod zmarszczonych brwi.
W tej chwili nie miała w sobie ani krzty uczucia dla niego, nic, prócz gniewu, który wzbierał w niej z wielką mocą.
Gniew ten następnie zwrócił się przeciw niej samej, oczywiście jeszcze raz przekonała się, że człowiek ten nigdy nie stanie się tym, jakim go chciała widzieć, już nie ze względu na siebie, ale ze względu na niego samego. Nigdy on nie dojdzie do tego stopnia wyższości, aby się wznieść nad zło i dobro.
Dusza jego wciąż pamiętać będzie o tych drobnych społecznych względach